Aleksandra Koźbiel – pracowita i ambitna, choć sama o sobie mówi powtarzając za jej jej bliskimi, że jest leniem .  Tegoroczna maturzystka, humanistka, ukończyła I stopień Szkoły Muzycznej im. Feliksa Rybickiego w Starachowicach w klasie akordeonu, aktualnie kończy  Szkołę Muzyki Rozrywkowej i Jazzu  II stopnia im. Miry Kubasińskiej w Ostrowcu Świętokrzyskim w klasie wokalu i pianina, urodzona starachowiczanka. 

Ola – animatorka i wokalistka na  różnych uroczystościach organizowanych w II Liceum, przewodnicząca samorządu szkolnego, wulkan pomysłów, urodzone „zwierzę sceniczne”. Wszędzie jej było pełno.

Ola, cofnijmy się w czasie do okresu twojego dzieciństwa. Jako dziecko byłaś grzeczną i ułożoną dziewczynką czy też jak mawiały nasze prababcie diabłem wcielonym?

(śmiech) Raczej w stu procentach strasznym łobuzem, którego wszędzie było zawsze pełno, gdzieś musiałam zajrzeć , zobaczyć. Pamiętam taką historię, że pewnego dnia właściwie dzień jak co dzień w moim dzieciństwie wzięłam rower ale zawzięcie nazywałam go bmx-em. To był zwykły składak czerwono-czarny. (śmiech) W końcu ja urosłam, a on był przymały i bardziej wiarygodnie wyglądał, że to bmx, a nie zwykły składak. Wsiadłam na ten wyczynowy rower i pojechałam na plac przed Carrefourem, bo tam zawsze było dużo miejsca,  gdzie chłopcy  skakali na rowerach i robili  różne triki. Ja chciałam być jak oni, więc na tym składaku tak skakałam, aż w końcu mnie zaakceptowali i dostałam ksywkę „Skejterka”. No i pewnego razu rozpędziłam się  tym moim bmx-em, chciałam wskoczyć na krawężnik i oczywiście  niestety nie udało się. Upadłam,  moja noga była cała zakrwawiona,więc ruszyłam do domu, ale trzymając fason starałam się jechać rowerem, że niby nic poważnego mi nie jest.  W tym czasie moi rodzice urządzali grilla i nikomu nie chciałam pokazać co się dzieję, ale niestety zdradził mnie płacz.  Mama męczyła się dwie godziny, żeby mi przeczyścić ranę wodą utlenioną, a ja się bałam że będzie piekło.  Okazało się, że gdy próbowałam chodzić to znów mi zaczynała lecieć krew. Więc cała rodzinka bawiła się przy grillu, a ja zakończyłam swój dzień leżąc z zaklejoną nogą w swoim łóżku .

Masz rację, grzeczna to ty nie byłaś, więc jak to się stało, że dziewczyna,  która zadawała się z chłopakami, i wolała męskie zajęcia niż robienie warkoczyków lalkom nagle zaczęła śpiewać?

Miałam wtedy 7 lat i jedna z koleżanek ( bo nie miałam tylko samych kolegów), powiedziała żebym poszła z nią na próbę scholi. Bez wahania zgodziłam się, a  po paru próbach bardzo chciałam mówić „ciociu” do pani organistki. Była i jest to bardzo ciepła i otwarta osoba, którą z uśmiechem na twarzy będę miło wspominała.  A poza tym była mamą jednej z moich najlepszych koleżanek. Podeszłam do pani i zapytałam czy mogę mówić do niej „ciociu”?  A ona bez wahania się zgodziła. To dzięki niej zaczęła się moja niezwykła przygoda z muzyką, to ona wystawiła mnie do ludzi, aby śpiewać.

Czyli, gdyby nie te  próby pewnie, nikt by o Tobie nie usłyszał? Ale wiem , że grasz na pianinie. Opowiedz jak to się zaczęło?

Tak, na  próbach ćwiczyłam swój wokal i zaczęłam śpiewać. Będąc w trzeciej klasie podstawówki mój kolega Michał Grudzień, którego serdecznie pozdrawiam  zagrał na akordeonie w szkole podczas apelu. Zakochałam się rzecz jasna w jego grze i inaczej niż zwykle po lekcjach od razu  pobiegłam do domu oznajmując zdumionym rodzicom, że chcę zapisać się do szkoły muzycznej. Początkowo nikt nie był pewny czy ja tego na pewno chcę. Wszyscy myśleli,  że to tylko takie gadanie i zaraz mi to przejdzie.  Ale w końcu udało mi się wszystkich przekonać. Byłam w siódmym niebie. To było spełnienie marzeń, jak wygrana w Totolotka. Zdałam bardzo dobrze egzaminy wstępne, potem złapał mnie straszny lęk i w klasie trzeciej i czwartej miałam niechęć do grania. Stwierdziłam, że muzyka  to zajęcie  nie dla mnie i byłam bliska  zrezygnowania ze szkoły, ale moja babcia powiedziała mi jedno zdanie, że w połowie się nie rezygnuje i  co się zaczęło, to trzeba skończyć.  Więc chodziłam,  bo mi kazano za co teraz jestem ogromnie wdzięczna, bo w piątej klasie  złapałam prawdziwego bakcyla. Nic innego nie było w moim życiu tylko muzyka, muzyka i muzyka, aż rodzinka się dziwiła. Szkołę muzyczną ukończyłam ze świadectwem z biało-czerwonym paskiem i  bez zastanowienia chciałam iść do drugiego stopnia. A życie stało się o tyle miłe, że znalazłam szkołę Muzyki Rozrywkowej i Jazzu w Ostrowcu Świętokrzyskim, a nie klasyczną i tam zaczęłam żyć od nowa.

Pozwoliłem sobie trochę sprawdzić twoją przeszłość i dowiedziałem się, że  byłaś na warsztatach u Agaty Steczkowskiej ?

Tak, warsztaty muzyczne u Agaty Steczkowskiej były totalnie spontaniczne. Z dnia na dzień podjełąm decyzję, że jednak pójdę i szczerze Ci powiem- nie żałuję. Na samym początku obawiałam się jak to będzie, ale poznałam nowych ludzi i do dziś jestem z nimi w bardzo dobrych kontaktach. Podczas warsztatów  pracowałam nad swoim wokalem, emisją głosu jak również uczestniczyłam w zajęciach instrumentalnych i realizacji dźwięku.  Dużym zaskoczeniem i wielką nagrodą było dla mnie zaproszenie pani Agaty do zaśpiewania wraz z profesorką od emisji głosu piosenki „You raise me up” w Klasztorze Cystersów w Wąchocku. Byłam bardzo zestresowana, ale emocje w trakcie tego wspólnego śpiewu było niesamowite. Tą lekcję zapamiętam do końca życia i z pewnością wezmę udział w  następnych warsztatach .

A jakie plany na najbliższą przyszłość ?

Na pewno zdać maturę (Śmiech), a tak poważnie to chciałabym studiować wokalistykę i muzykoterapię w prywatnej uczelni. Muzyka jest całym moim życiem, a jeśli dzięki niej mogłabym pomagać innym byłabym w stu procentach spełniona.

A co byś poradziła tym, którzy dopiero zaczynają, albo przechodzą kryzys i chcą zrezygnować ze swoich marzeń? 

Tym, którzy dopiero rozwijają swoje skrzydła w tym pięknym kierunku powiem jedno: Nigdy się nie poddawaj i ciągle biegnij do przodu, a tym co są na skraju załamania?  Nie po to zaczynałeś, żeby kończyć coś co Cię przyciągnęło. Teraz Ty to przyciągnij i wypatruj  małych szczegółów,  które sprawiają że gdzieś tam To jest w Tobie i płyń ciągle płyń nawet jak brak Ci siły to nie zasypiaj i nie zaniedbuj tego, co do tej pory zrobiłeś.

Dziękuję bardzo, za miłą rozmowę, radzę wam zapamiętać Olę Koźbiel- mam wrażenie, ze jeszcze o niej  usłyszymy.

Dziękuję bardzo.

Z Olą rozmawiał Maciek Cieciora (Ia human)