Hans Höffmann „Und dennoch“ („Mimo wszystko“)

 „Propozycję napisania przedmowy do książki Hansa Höffmanna przyjęłam z prawdziwym zakłopotaniem. Nie co dzień wszak przychodzi nam opowiedzieć w kilku zdaniach historię, która miała istotny wpływ na nasze życie. Ale też chyba nie ma innego sposobu, by mieszkańcy Starachowic mogli się dowiedzieć, dlaczego Hans Höffmann, obywatel Niemiec zadedykował swą biografię zarówno w wydaniu niemieckim jak i polskim właśnie im – obywatelom miasta Starachowic.

Gdy w roku 2007 rozpoczęłam przygotowania do drugiego etapu rokrocznej wymiany szkolnej pomiędzy II Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica i GymnasiumAntonianum z Vechty, nic nie wskazywało na to, że ta wymiana będzie inna, że zmieni coś w naszym życiu na zawsze. Wprawdzie po przybyciu do Niemiec miała miejsce chwilowa konsternacja – z lotniska w Dortmundzie przybyliśmy za wcześnie i nasi gospodarze potrzebowali jeszcze dwóch godzin, by przygotować zaplanowane dla nas na przedpołudnie powitalne śniadanie – ale przecież nie był to problem nie do pokonania. W sukurs zakłopotanej niemieckiej opiekunce wymiany przyszedł kierowca wiozącego nas autobusu – zaprosił nas do obejrzenia siedziby firmy w której pracował. W ogrodzie przylegającym do biura i hal stał pomnik, którego widok dla nas Polaków miał stanowić miłą niespodziankę. Tak właśnie doszło do spotkania, którego nie było w programie. Chwilę później w mokrym od październikowego deszczu ogrodzie podziwialiśmy w milczeniu postać klęczącego, pogrążonego w modlitwie pod krzyżem Jana Pawła II. Był to obraz zgoła zaskakujący, gdyż nikt z nas nie spodziewał się zobaczyć naszego Papieża właśnie tu na dalekiej północy w protestanckiej przecież Dolej Saksonii. Kim jest człowiek, który na honorowym miejscu swej posiadłości wzniósł pomnik Papieża Polaka? Na odpowiedź nie czekaliśmy długo – zmierzający w naszym kierunku siwy, życzliwie uśmiechnięty mężczyzna okazał się być właścicielem przedsiębiorstwa turystycznego, w którego centrum właśnie się znajdowaliśmy. Hans Höffmann – bo o nim mowa – serdecznie nas przywitał, i w kilku prostych a zarazem wzruszających słowach opowiedział o roli duchowego Przewodnika i Opiekuna, jakim był dla niego Polak, Jan Paweł II – największy autorytet w jego życiu. Opowiedział nam dramatyczną historię choroby swego syna i jego wyzdrowienia, na  które lekarze nie dawali żadnej nadziei, a które – jak podkreślał – zawdzięczają modlitwie Papieża.

To, co zobaczyliśmy we wnętrzu jego biura, było zdumiewające. Na ścianach wisiały obrazy, zdjęcia Jana Pawła II, także te z  Hansem Höffmannem i jego rodziną, a w gablotach leżały pamiątki po Papieżu – to było tak jakbyśmy się nagle znaleźli w muzeum naszego Wielkiego Rodaka. Hans opowiadał o swych spotkaniach z Janem Pawłem II, o pracy z młodzieżą. Na koniec wizyty, która się znacznie przedłużyła i spowodowała z kolei nasze spóźnienie na poczęstunek w GymnasiumAntonianum, Hans wręczył wszystkim różańce – poświęcone jeszcze przez Papieża, i zaprosił naszą grupkę – oczywiście na koszt swojej firmy – na dwutygodniowy obóz młodzieżowy w czasie wakacji do Włoch. Trudno było nam opiekunom ukryć zaskoczenie, a naszym młodym podopiecznym niedowierzający, ale radosny uśmiech na twarzy. Pamiętam, że usiłując ostudzić ich zapał, tak by być może w przyszłości nie odczuli zawodu, podziękowałam Hansowi w imieniu swoim i młodzieży, dodając na końcu, że nawet gdyby to zaproszenie miało nie dojść do skutku, to i tak spotkanie z nim pozostanie dla nas przemiłym przeżyciem.  Pobyt w Vechcie należał do bardzo udanych i pełni wrażeń wróciliśmy do domu, pracy, nauki, codziennych zajęć. Minęło kilka miesięcy, był maj, kiedy w sobotnie przedpołudnie zadzwonił mój telefon. Hans Höffmann ponowił swoje zaproszenie dla grupy uczniów z wymiany i nas opiekunów. Nie kryłam zdumienia. W rozmowie zapytał o nasze rodziny. Kiedy dowiedział się, że mój mąż i żona Krzysztofa również są nauczycielami, natychmiast skonstatował, iż nie możemy opiekując się w wakacje młodzieżą, zaniedbywać własne dzieci, rodziny. Rodzina jest najważniejsza. Nie jestem w stanie opisać radości uczniów, kiedy powiadomiłam ich o telefonie Hansa. W nas opiekunach zagościł jednak niepokój. Wyjazd miał charakter prywatny, organizowałam go jednak dla uczniów naszej szkoły, stanowiliśmy grupę. Nigdzie nie znalazłam podstaw prawnych dla takiej podróży. Niepokój rósł aż do czerwca, kiedy to do Starachowic na spotkanie z rodzicami przyjechał asystent Hansa, który miał odpowiedzieć na nurtujące ich pytania, i jak się później okazało, rozwiać nasze obawy. Po spotkaniu z asystentem Hansa rodzice byli zbudowani, a ja Krzysztof i mój mąż Tadeusz na tyle uspokojeni, by móc dalej organizować tę zadziwiającą, wakacyjną podróż w nieznane: bilety na samolot do Rzymu (wg Hansa – to nic, że drogo, ale bezpiecznie, rodzice zawierzyli mu swoje dzieci, więc nie mogą się o nie niepokoić), ubezpieczenie, upominki. Jakie były wakacje młodzieży we Włoszech w roku 2007? Udane? Fantastyczne? Niezapomniane? Każde z nich użyłoby pewnie innego słowa na określenie tego, co przeżyli …Czterogwiazdkowy kemping BaiaDomitia, złote plaże, lazurowe morze, czterdziestostopniowe upały, serdeczny uśmiech Hansa, powitanie na scenie przed 1500 młodymi uczestnikami letniego wypoczynku z Niemiec, wycieczki do Rzymu, Monte Cassino, Pompei i na wyspę Capri, sportowe zmagania, organizowanie pokazu mody, przedstawienie kabaretu z owacyjnym przyjęciem występu polskiej grupy przez młodych Niemców, i najbardziej wzruszające dla nas przeżycie – wizyta w Watykanie. Na nasze spotkanie wyszedł dawny sekretarz Jana Pawła II, Jego Ekscelencja Ks. Abp EmeryKabongo, obecnie kanonik bazyliki Św. Piotra, wieloletni przyjaciel Hansa. Poprzez Ogrody Watykańskie przeszliśmy do podziemi bazyliki. Gdy zbliżyliśmy się do grobu Papieża Polaka, wstrzymano ruch turystyczny, mogliśmy się pomodlić, zaśpiewać na prośbę Hansa „Barkę” i złożyć kwiaty. Nie kryliśmy łez i wzruszenia. Wręcz namacalnie odczuwaliśmy w sobie cząstkę tego Dobra, którym  kiedyś Nasz Papież obdarzył szukającego swojej drogi Hansa, a które dziś stało się również naszym udziałem.  Według niego to nie był przypadek, że spotkaliśmy się wtedy w Vechcie przy pomniku Jana Pawła II. On przyprowadził was  do mnie.Gdy turnus dobiegł końca, Hans zaprosił całą grupę na następne wakacje do Grecji. Takie rzeczy się nie zdarzają …W kolejnych miesiącach przygotowywaliśmy się do pierwszej – wtedy jeszcze bardzo anonimowej wizyty Hansa w Starachowicach. W styczniu 2008 doszło po raz pierwszy do jego spotkania  z rodzicami licealistów, których gościł we Włoszech. Występ chóru Portamento pod dyrekcją Magdaleny Mrózek, podziękowania rodziców, serdeczne powitanie gości przez dyrektora II Liceum Henryka Frynasa, wspólne zdjęcia, upominki, niezwykle przyjazna atmosfera, ale jeszcze trochę na dystans. W kolejnym dniu pokazaliśmy Hansowi Kraków – po królewskim mieście oprowadzał nas dr Paweł Zarychta, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, absolwent II LO, który na moją prośbę pokazał gościowi z Niemiec ścieżkę życia Karola Wojtyły w jego ukochanym Krakowie. Gdy wieczorem zatrzymaliśmy się pod oknem Papieskim, Hans wyznał, że brak mu obecności Papieża na co dzień, jego spotkań z młodzieżą, dobroci, ciepła, które z Niego emanowały. Gdy w kolejnym dniu wizyty Hans odwiedził II Liceum, a potem żegnał się ze „swoją” grupą i rodzicami w hotelu „Europa” atmosfera tego spotkania miała już bardzo emocjonalny wymiar. Zarówno młodzież jak i rodzice zaczęli pojmować w pełni niezwykłość sytuacji, okazując już otwarcie i bez skrępowania swe uczucia. Organizowanie kolejnej podróży rozpoczęliśmy już w lutym. Było trochę ciężko, gdyż równocześnie przygotowywałam kolejną przecież wymianę uczniowską z Vechtą. Na prośbę Hansa zwiększyliśmy liczbę uczniów jadących do Grecji do 45, tworząc całą wioskę (określenie Hansa dla jednej grupy autokarowej). Ponieważ koszt  biletów lotniczych do Aten jest ogromny chcieliśmy pojechać o połowę tańszym liniowym autobusem, nie narażając tym samym Hansa na zbyt wysokie koszty, ale nawet nie chciał o tym słyszeć – Musielibyście jechać przez obszar niedawnej wojny  – Co powiedziałbym rodzicom gdyby coś się stało dzieciom? Jak mógłbym z tym żyć? Ta troska o młodzież była widoczna we wszystkich jego poczynaniach. Gdy w marcu przybyłam z uczniami do Niemiec, Hans zaprosił nas do siebie na śniadanie. Program wymiany był jednak tak napięty, że opiekunowie niemieccy nie widzieli możliwości „urlopowania” nas. Hans nie dał jednak za wygraną, przysyłając po nas autokar. Było sympatycznie, uczniowie zadawali mu wiele pytań, na wszystkie odpowiadał wyczerpująco, z uśmiechem, bez zawahania, jakby czytał z książki. W rozmowie podkreślał fakt, że podziwia polską wrażliwość, nasz emocjonalny stosunek do życia, dobre wychowanie młodych ludzi. Po powrocie z wymiany kontynuowaliśmy przygotowania do letniej podróży. Do Grecji polecieliśmy w sierpniu, tak by abiturienci spokojnie zakończyli rekrutację na studia. I znów dwa tygodnie minęły niby sen: plażowanie, przygotowywanie kolejnych występów, zwiedzanie Aten, Olimpii, Patras, Achaia Claus, piana-party, „turnusowe igrzyska olimpijskie” z wymyślnymi konkurencjami. Na otwarcie olimpiady odegrano hymny Grecji i Niemiec, a gdy okazało się, że didżej nie ma hymnu polskiego – Hans przeprosił za to niedopatrzenie i  poprosił nas o odśpiewanie polskiego hymnu na żywo, co też z ochotą uczyniliśmy. Młodzież niemiecka nagrodziła nas brawami za wykonanie Mazurka Dąbrowskiego z pamięci. Gdy w kolejny wieczór prezentowaliśmy na scenie panteon bóstw greckich, pojawił się Jego Ekscelencja Abp Kabongo, który tego dnia przyleciał z Rzymu, by jak zawsze pobłogosławić młodzież. Nas Polaków witał jak zawsze po polsku: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Na zakończenie pobytu na Peloponezie Hans zaprosił nas na pożegnalną kolację nad brzeg morza. W blasku zachodzącego słońca, przy dźwiękach greckiej muzyki, jak zawsze wykwintnie, ale bez cienia wyniosłości, gościł nas po królewsku, a skromne słowa podziękowania z naszej strony zdawały się wprawiać go w zakłopotanie. Zdjęcia oddały nastrój tamtej chwili, ja nie potrafię malować słowami.

Marzec 2009 – tej wizyty Hansa i abpa Kabongo w murach II LO, jej niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju nastroju nie sposób opisać. Gdyby nie filmy i zdjęcia, na których Jacek Bernaciak po mistrzowsku zapisał dzień po dniu to, co wymyka się kartce papieru, nikt nie uwierzyłby jak godnie potrafi się zachować młodzież. Gości z Rzymu i Niemiec witała cała społeczność szkolna. I tak jak we Włoszech i Grecji okazało się, że nie jest istotnym, czy Hans stoi przed 1500 młodymi Niemcami, czy też słucha go 800 polskich uczniów – nie ma bariery języka, narodowości, stereotypów. Młodzi Polacy słuchali go z uwagą, czuli, że traktuje ich poważnie. Długo przygotowywałam program tego spotkania, ale to zachowanie uczniów II LO, ich spontaniczne reakcje i emocje zadecydowały o tym, że było porywające od pierwszej chwili, gdy z głośników popłynął głos Jana Pawła II, aż do końca, gdy Jego Ekscelencja Abp Kabongo wszystkich pobłogosławił. Gdy w chwilę potem rozpoczęło się kameralne spotkanie z uczestnikami obozów we Włoszech i Grecji, Hans nie przestawał myśleć i mówić o młodzieży, która pozostała na hali sportowej. I w tym momencie zrobił coś, co wprawiło w osłupienie zarówno nas jak i obecnych na sali jego współpracowników.  Na ręce dyrektora szkoły złożył zaproszenie dla wszystkich uczniów,  nauczycieli i pracowników II LO na 8 dniowa szkolną wyprawę do Rzymu, do grobu Jana Pawła II, deklarując pokrycie kosztów pobytu i programu. Wieść o zaproszeniu lotem błyskawicy obiegła całą szkołę, a żywiołowo okazywana przez uczniów radość do głębi nas wzruszyła. Po południu w kościele p.w. Wszystkich Świętych cała społeczność II Liceum wzięła udział w Mszy Św. koncelebrowanej przez Ks. Abpa EmeryKabongo i Ks. Dziekana Józefa Domańskiego. Nigdy wcześniej nie dano mi było przeżywać w murach naszej szkoły podobnych emocji. W kolejnym dniu odwiedziliśmy jeszcze Niegowić –  pierwszą parafię Karola Wojtyły i kopalnię soli w Wieliczce. Następnego ranka nasi goście wzięli udział w prywatnej Mszy Św. u  Jego Eminencji Ks. Kardynała Stanisława Dziwisza, a następnie pojechaliśmy do Oświęcimia.

Po wyjeździe Hansa rozpoczął się okres intensywnych przygotowań do wyprawy. To było ogromne przedsięwzięcie. Nikt jeszcze w Polsce podobnego wyjazdu nigdy nie organizował. Wszyscy odczuwaliśmy ciężar odpowiedzialności. Od kwietnia do października 2009 realizowaliśmy projekt edukacyjny: „Śladami Jana Pawła II”. W cieniu tych przygotowań organizowałam trzeci już z kolei wyjazd grupy 45 uczniów na obóz letni tym razem do Rzymu.  Czy muszę dodawać, że znów był wspaniale?

W październiku 822 uczniów, nauczycieli i pracowników szkoły wyruszyło w 17 nowoczesnych autokarach w podróż do Rzymu. Mieszkańcy Starachowic byli świadkami w istocie historycznego wydarzenia. Hans, który chciał osobiście czuwać nad wyprawą, przyjechał z Niemiec własnym autokarem, noszącym imię Jana Pawła II. Audiencja generalna u papieża Benedykta XVI, modlitwa przy grobie Jana Pawła II i Msza Ś. w bazylice Św. Piotra dla naszej społeczności szkolnej koncelebrowana przez abpa Zimowskiego, abpa Kabongo, dziekana Domańskiego, a także przez absolwentów II LO, obecnie kapłanów pozostawiły we wszystkich  nas niezapomniane wrażenia. Na zawsze pozostanie w mej pamięci korowód uczniów naszej szkoły przemierzający ulice Wiecznego Miasta, wypełniający po brzegi Koloseum, zalewający Forum Romanum i Kapitol. Wycieczki na Monte Cassino i do Pompei dopełniły estetycznych przeżyć.

4 grudnia 2009r. Rada Miasta Starachowice przyznała Hansowi Höffmannowi tytuł Honorowego Obywatela Miasta Starachowice. Nie pozwólcie w sobie zniszczyć tego ,co w was najcenniejsze – wrażliwości, dobra, szacunku dla rodziców, waszych autorytetów – mówił na spotkaniu z młodzieżą. Tyle pozytywnych emocji, tyle przeżyć, śmiechu, radości i ciepłych wspomnień dzięki jednemu człowiekowi.

Gdy w 2007 Hans Höffmann po raz pierwszy jechał do Polski, nasza ojczyzna była dla niego krajem z antypodów – odległym i obcym. Dziś o Starachowicach mówi moje miasto, a o II Liceum Ogólnokształcącym – moja szkoła”.

Beata Szczepańska